przepraszam, że się w Tobie zakochałam, że stałeś się moim całym światem.
przepraszam za każde spojrzenie, za każde słowo w Twoją stronę,
za każdy uśmiech. przepraszam za miłość.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział 6 ;)

Obudziłam się wtulona w Harry`ego,wstałam z łóżka i pomaszerowałam do kuchni coś przekąsić,na kuchennym blacie siedziała Libby:
-Hej,co tam,gdzie spałaś-spytałam z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
-u Zayna-odpowiedziała mi cwaniacko się uśmiechając.
-No a reszta-dopytywałam.
-hmmm,reszta jeszcze nie wróciła musieli się nieźle zabawić.
-Wow, przecież już ósma a ich jeszcze nie ma.-zmartwiłam się
-tak,ale pewnie śpią gdzieś po kątach na kacu-poklepała mnie po ramieniu.
-No ale ty mi tu mów co się wczoraj wydarzyło,byliście razem w łóżku więc mi nic nie wmówisz,szybko opowiadaj-praktycznie krzyczała Libby.
-no bo do niczego nie doszło,przeszkodziliście nam-,-ale w sumie to dobrze się stało.
-Coo.?,dobrze się stało czyś ty zwariowała.?-patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
-no tak,ale wy wczoraj też nie byliście lepsi-wystawiłam język.
-Przestań,nic się nie stało to były tylko niewinne pocałunki-posmutniała Libby.
-Nie martw się wszystko przyjdzie z czasem-pocieszyłam ją i udałam się do pokoju.
Na łóżku leżał Harry,który podczas mojej nieobecności się widocznie obudził:
-o już wstałeś-uśmiechnęłam się.
-tak,a ty gdzie byłaś?-spytał Harry.
-w kuchni-odpowiedziałam zakładając bluzkę.
-no ej, chodź tu do mnie tak szybko ode mnie uciekłaś-oburzył się.
-no okej-położyłam się obok Harry`ego i ponownie się w niego wtuliłam.przeleżeliśmy tak całe dwie godziny,w milczeniu co chwila się na siebie spoglądając,w końcu postanowiłam wyjść na spacer po Paryżu,zarzuciłam na siebie płaszczyk i wyszłam z domu,nagle zadzwonił telefon,na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer odebrałam:
-Haloo,kto mówi-spytałam lecz odpowiedziała mi cisza.
-Halo,-ponownie krzyknęłam do słuchawki.
-cześć,kochanie to ja David,wyjechałaś z miasta z tą twoją bandą lalusiów ale nie myśl sobie że na tym się skończy tak szybko się mnie nie pozbędziesz-usłyszałam jeszcze jego przeraźliwy śmiech.
-Coo.?David co ty wygadujesz daj mi święty spokój-zaczęłam krzyczeć do słuchawki,na próżno ponieważ się rozłączył.Stałam na środku chodnika i gapiłam się na wyświetlacz telefonu nie wiedziałam co mam o tym myśleć przecież on mi groził a na dodatek jest nieobliczalny nie wiadomo co może strzelić mu do głowy cała zapłakana i roztrzęsiona pobiegłam w stronę hotelu wpadłam do pokoju Libby i rzuciłam jej się na szyje wiedziałam że teraz tylko ona może mnie pocieszyć i mogę się jej wypłakać w rękaw:
-Boże Julia kochanie co się stało-dopytywała zupełnie nie świadoma Libby,
-David-wydukałam przez płacz
-co David możesz jaśniej-coraz bardziej się niecierpliwiła.Opowiedziałam jej o telefonie od niego a potem wspólnie zaczęliśmy się martwić ustaliliśmy też że narazie nie powiemy nic chłopakom zostanie to pomiędzy nami.;
-wiesz co to był tylko głupi telefon przecież jesteśmy w Paryżu nic nie może ci zrobić,cieszmy się tymi wspaniałymi wakacjami bo przecież za 3 dni wyjeżdżamy i przestańmy się zamartwiać lepiej zorganizujmy sobie jakąś rozrywkę bo nasi imprezowicze niedawno wrócili i nie chcą się ruszyć z pokoi mają takiego kaca że masakra -zaśmiała się Libby.
-masz racje zaraz coś wymyślimy-pocałowałam ją w policzek.
-mam pomysł co powiesz na przejażdżkę konno niedaleko jest stadlina-zaproponowałam
-jesteś genialna idę zawiadomić Zayna a ty poinformuj Harrego za 30min w holu na dole-wykrzyczała zmierzając do pokoju Zayna.
-Harry ubieraj się rzuciłam w niego koszulką wchodząc do pokoju
-gdzie idziemy-spytał zaspany
-do stadliny pojeździmy trochę konno co ty na to >?-spytałam z entuzjazmem.
-ciekawy pomysł poczekajcie chwilkę zaraz będę gotowy -uśmiechnął się.
wyciągnęłam z szafki jakieś wygodne ciuchy,spięłam włosy w luźnego koka i wyszliśmy z Harrym do holu czekając na Zayna i Libby.po 15min.przyszli i udaliśmy się do stadliny w środku było pełno koni najbardziej spodobał jeden z nich piękna brązowa klacz o imieniu landyś,wyprowadziliśmy ją ze stajni,Harry bardzo śmiesznie próbował na nią wejść.
-hahahahahah...czy ty kiedykolwiek jeździłeś konno-wybuchłam śmiechem.
-Ej,nie śmiej się ze mnie masz rację nigdy nie miałem do czynienia z jazdą konną-posmutniał.
-no już w porządku poczochrałam mu loczki.
Za chwilę ze stajni na dużym czarnym koniu wyjechali Libby z Zaynem.
-to co jedziemy?-rzucił Zayn.
-tak-wdrapałam się na Landyś i ruszyliśmy w stronę pięknej zielonej polany,jeździliśmy tak ponad godzinkę śmiejąc się i śpiewając.To popołudnie minęło nam bardzo udanie.Odstawiając konie ruszyliśmy w stronę hotelu Zayn przez całą drogę się nie odzywał patrzył się tylko na Libby,która uśmiechała się pod nosem jeszcze nigdy nie widziałam jej takiej szczęśliwej dzięki niemu odzyskała szczęście i jest całkiem inną osobą niż była kiedyś,teraz wyplątała się z problemów z przeszłości.w salonie na kanapie leżał Liam z Natką bladzi jak ściana Liam gdy nas zobaczył rzucił tylko ciche ,,cześć``.
-Ała moja głowa-jęczała natka a ja podchodząc do szafki rzuciłam im tabletki.Dalej w pokoju leżała Lou zupełnie nieobecny nakryty kocem z herbatą w ręku
-Dobrze się czujesz-spytał zmartwiony Harry siadając koło niego
-bywało lepiej ale chce zostać sam strasznie napierdziela mnie głowa -skrzywił się Lou.
-jasne jak coś to wołaj-krzyknęłam.
było już dość późno gdy do pokoju owinięta kocem zawitała Natka od razu bez słowa rzuciła się na łóżko,musiała mieć niezłego kaca jeszcze nigdy jej takiej nie widziałam.
-ejj,siostra wszystko porządku-dopytywała Libby.
-nie martwcie po prostu trochę za dużo wypiłam-wyszeptała.
Natka zasnęła podczas gdy my z libby wymienialiśmy się najnowszymi nowinkami była już 2.00 w nocy gdy i my robiliśmy się senne postanowiłam wsiąść jeszcze mega szybki prysznic i standardowo ze słuchawkami w uszach zasnęłam.
Następnego dnia zwlekliśmy się z łóżka o 10.00 musieliśmy zaplanować ostatni dzień naszego pobytu w Paryżu.Na śniadaniu wszyscy byli w znacznie lepszym humorze niż wczoraj żartowali śmiali się nawet nasi imprezowicze nie narzekali na ból głowy,postanowiliśmy ze dzisiejszy dzień spędzimy w Disney Landzie po 30 min zapakowaliśmy się do taksówki chłopcy śpiewali dla nas piosenki i ta godzina drogi minęła nam szybko po chwili staliśmy przed olbrzymim wesołym miasteczkiem Louis zaczął biegać w kółko i cieszyć się jak 5-latek :
-chodźmy tam-pokazał na olbrzymią kolejkę.
-Ooo...na pewno nie,idźcie sobie sami.!!-protestowałam.
-no proszę Julia będzie fajnie-prosił Lou.
-NIEEE.!!-wykrzyczałam mu do ucha
-oj,chodź co ci szkodzi-pociągnęła mnie za rękę Libby.w końcu się zgodziłam zapieliśmy pasy i ruszyliśmy ja siedziałam w wagoniku z Harrym więc mocno się do niego przytuliłam wszyscy zaczęli krzyczeć i piszczeć w niebo głosy a ja myślałam że zwrócę śniadanie.na szczęście po 15 min.kolejka się zatrzymała wszyscy wysiedli bladzi a Louisa nie opuszczał dobry humor,poszliśmy jeszcze do domu strachów :
-Eee,myślałam że będzie straszniej-marudziłam trzymając Harry`ego za rękę.
-to szkoda bo myślałem że będę miał powód żebym mógł cię przytulić-zaśmiał się Harry,
-a czy musi być jakiś powód?-spojrzałam mu w oczy,podnosząc brwi.
-nie..-wyszeptał mocno mnie przytulając.
Natka z Libby nie mogli opanować się od krzyków i pisków.
potem Zayn rzucał ze strzałek żeby zdobyć misia dla Libby.
-a tobie co się podoba może spróbuje coś wygrać spytał uśmiechnięty Harry.
-wiesz ten wisiorek jest śliczny-wskazałam na naszyjnik z dwoma połówkami serc po chwili Harry trzymał go w dłoń,odczepiając jedną polówkę
-proszę;-powiedział zakładając mi go na szyje.-
-Dziękuję-uśmiechnęłam się i zapięłam mu druga połówkę
-jest prześliczny pocałowałam go w policzek.Przez resztę pobytu jeździliśmy na różnych kolejkach,karuzelach i obżeraliśmy się lodami,powoli się ściemniało gdy siła wyciągnęliśmy Louisa z Disney Landu w taksówce wszyscy pousypiali jak małe dzieci nawet nie wiem jak znalazłam się w swoim łóżku ale myślę że musiała mnie ktoś przynieść trzeba się wyspać jutro już wyjeżdżamy ten tydzień minął szybko aż za szybko.Rano obudził mnie Liam krzyczący na całe mieszkanie że jak teraz nie wstaniemy to nie wyrobimy się na samolot.Ja jako pierwsza zwlekłam się z łóżka budząc przy tym dziewczyny potem w piżamie powlekłam się do chłopców gdy wszyscy byli już na nogach mogłam spokojnie się wyszykować dziewczyny po godzinie były już gotowe ja zakręciłam sobie jeszcze delikatne loki i z walizkami zeszliśmy na hol czekając na chłopców którzy zeszli po 10min, zapakowaliśmy walizki do bagażnika taksówki i ruszyliśmy na lotnisko po dłuższej chwili siedzieliśmy już w samolocie było mi miło gdy zobaczyłam na szyi Harry`ego wisiorek myślałam że już więcej go nie założy przecież to jakieś tanie badziewie.po bardzo długim męczącym locie znaleźliśmy się już na lotnisku musieliśmy czekać na taksówkę więc udałam się do łazienki trochę ogarnąć bo po dwu godzinnym locie wyglądałam nie za fajnie weszłam do łazienki gdy nagle ktoś złapał mnie za rękę odwróciłam głowę myśląc że to Harry ale mocno się pomyliłam zobaczyłam jego twarz to był David, przechodziło mi setki myśli przez głowę-co on tu robi?po cichu prosiłam żeby ktoś się tu teraz pojawił .
-myślisz że ujdzie ci to na sucho mnie się tak po prostu nie odrzuca ROZUMIESZ?-coraz mocniej ściskał moją rękę.
-Boże puść mnie co ja ci zrobiłam-krzyczałam z nadzieją że mnie ktoś usłyszy.Podparł mnie do ściany i już chciał pocałować gdy moje prośby się spełniły,ktoś wszedł złapał Davida za ramię i mocno uderzył że z jego nosa leciała krew,odetchnęłam z ulgą gdy okazało się że był to Harry,przytuliłam się do niego i wydusiłam ciche dziękuję
-nie martw się przy mnie nic ci nie grozi,nie płacz już,chodźmy bo taksówka już przyjechała.
-Dobrze-odpowiedziałam ocierając łzy.
Wyszliśmy z łazienki i szliśmy do reszty ale mnie zastanawiało to skąd David wziął się na lotnisku czyżby na mnie czekał .Dotarliśmy do reszty która czekała przy taksówce.Wsiedliśmy a Harry opowiedział im co się stało bo ja nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa.Wspólnie postanowiliśmy że każdy pojedzie do siebie a wieczorem spotkamy się u chłopców.
-Libby wpadniesz wieczorem-zapytałam,
-Co.?-spytała zdezorientowana.
-no przyjdziesz wieczorem do chłopców jesteś jakaś nieobecna.!
-Niee,nie dam rady..
-A jest coś ważniejszego od nas ?-zapytał uśmiechnięty Louis.Nic nie odpowiedziała byliśmy zdziwieni no ale cóż może ma jakieś inne plany.ale ja i Natka zadeklarowaliśmy że bardzo chętnie wpadniemy.Taksówka najpierw zawiozła chłopców,potem mnie i na końcu dziewczyny.

Miało się coś dziać ale nie mieliśmy weny może w następnym rozdziale ;) Dziękujemy za komentarze. 5 i dodajemy następny.Ps przepraszamy że taki krótki następny będzie dłuższy...


6 komentarzy:

  1. Kocham Cie i To opowiadanie!!Już nie mogę się doczekać następnego!Może w końcu jakiś dramacik?


    Zapraszam do mnie: http://onedirection-fans-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o takk będzie dramacikk już w następnym :D:D dokończymy i dodajemy :D

      Usuń
  2. cudowny :) i czekam na kolejne :)
    zycze weny ;d
    zapraszam do czytania i komentowania
    http://69-imagination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne fajne, coraz ciekawsze ! :]

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dobrze źe Hazza zawsze jest w pobliżu xdd Dodawqjcie szybko kolejny :-)

    OdpowiedzUsuń